Historia wierszem
Historii gimnazjalnej takie są początki:
W dacie najpierw jedynka, później trzy dziewiątki
I odgórna decyzja: czas reaktywacji
Szkół zwanych gimnazjami (patrz okres sanacji).
"Niech zatem w każdej gminie powstanie ta szkoła,
I niech ma własny gimbus" - tak minister woła.
"I niech wszyscy uczniowie odnoszą sukcesy!
I je odnotowują! Dam takie notesy
Zwane indeksikami!" - grzmiał dalej w euforii
A brzmiało to pięknie , jak w każdej teorii
Lecz życie miesza plany i przynosi burze
Prosty przykład - gimnazjum - to w Wiśniowej Górze
Powstała tutaj szkoła - dziwaczna struktura:
Bedoń oraz Justynów plus Wiśniowa Góra
Jedno w trzech, czy trzy w jednym? Trynitarność boska?
A na czele stanęła Ewa Kazanowska.
Ona też zatrudniła biegłych pedagogów,
By biegali codziennie setki długich kroków,
Przemierzając lokalne dróżki i ścieżyny
Niosąc płomyk oświaty po terenie gminy.
W słocie, chłodzie i mrozie lub w czasie majówki,
Nie zwracając uwagi na zdarte zelówki,
Na ból mięśni i stawów, jak biegacz Abebe
Dziennik pod pachę i start! Naprzód, wprost przed siebie!
Te właśnie marszobiegi potwierdziły tezę:
Nauczanie jest misją (choć brzmi to nieszczerze).
Szczęściem w roku następnym doszło do scalenia.
Jednak z miejsca wyniknął problem "przeludnienia",
Bo szkoła - wbrew pozorom - w sumie była mała
Więc w dwuzmianowym trybie odtąd pracowała,
W siedmiu klasopracowniach, w czterech mini klasach
Dwustu gimnazjalistów w zeszytach, atlasach
Kumulowało wiedzę w uczniowskie makówki
(Pokój nauczycielski miał wielkość lodówki
Biblioteka w podziemiu, za ścianą przedszkole
Wf na korytarzu - Witaj w naszej szkole!)
Czas pierwszych egzaminów - dwa tysiące drugi
Nerwy, stres, niepokoje - płyną potu strugi
Wylewane nad bielą kontrolnych arkuszy
Wreszcie przyszły wyniki, jak balsam dla duszy
średnia wyżej krajowej! Dużo to, czy mało?
Wszyscy zadowoleni! I tak już zostało
Jeszcze łzy pożegnania.To koniec, niestety
I absolwenci w górę rzucili birety
Później nastał dla szkoły okres rozbudowy
A prócz muru z cegieł rósł potencjał naukowy
Bo uczniowie zaczęli zdobywać laury
W konkursach przedmiotowych, na niwie kultury
W dyscyplinach sportowych, w działach reportaży
"Express Wagarowicza" - pismo dziennikarzy
Próbował zanotować owe osiągnięcia
Lecz było ich zbyt wiele, nie do ogarnięcia
Dziesiątki? Może setki? Dużo to, czy mało?
Wszyscy zadowoleni! I tak już zostało
Pierwszowrześniowy dzwonek - dwa tysiące piąty
Brzmiał elektryzująco, wywołał bioprądy
Ulicznie zgromadzonej przed szkołą młodzieży
Biało-czerwona wstęga przecięta, wzrok cieszy
Gdyż dziś, po wielu latach, finał różnych sporów
Przestronna biblioteka, brak sublokatorów
Pracowni do wyboru! Nie ma już ciasnoty
Można z nowym zapałem brać się do roboty
Można rozwinąć żagle! Chwała jednej zmianie!
Więc oprócz zwykłych lekcji, tych ujętych w planie
Oferta zajęć długa - jak menu w Mariocie
Aby każdy, kto chce, mógł kuć talentów krocie
Na pewno kilkanaście! Dużo to, czy mało?
Wszyscy zadowoleni? Oby tak zostało!
Dwa tysiące dziewiąty -gimnastyczna sala
Wyrosła z tyłu szkoły jak góra Tantala
Nie po to wszak, by męki przynosić młodzieży
Lecz dla znanej reguły (większość z nas w nią wierzy):
"W zdrowym ciele zdrowy duch znajduje mieszkanie"
Więc przyjrzyjcie się, proszę, panowie i panie:
Sala jak lotniskowiec, pełnowymiarowa
Nic, tylko wystartować (nikt skrzydeł nie chowa)
Ku budowie kondycji, ku zrzuceniu masy
W stronę poprawy linii! Przyszły lepsze czasy!
Niech powyższa opowieść cień refleksji wzbudzi
Ogień hartuje złoto, przeciwności - ludzi
To, co rodzi się w bólach, ma wartość w przyszłości
Ważne, by robić swoje - pomimo trudności
Jako nauczyciele i jako uczniowie
A świat wtedy na pewno nie stanie na głowie
Autor: Jarosław Andrasiewicz